czwartek, 2 marca 2017

Wypiec Ten Bochen ...

Wypiec ten Bochen

Żeby jeszcze śpiewał



Wypiec ten Bochen

Żeby śpiewał

To dopiero

Jest ten cud

By po świecie

Jeszcze fruwał

I tam wszędzie

Gdzie zawita













Jeszcze radość

Światu niósł



I tak mijał

Rok za rokiem

Gdy ten wypiek

Był wyruszył

Poza piec

Ma swe szlaki

Ma swój każdy

Dzień wspaniały

Swoją jawę

I swój sen



Tylko czasem

Głową kręcą

Żeby dostrzec

Gdzie dziś jest

Paryż Londyn

Berlin Stany

I nie sposób

Aż nadążyć

Jak to wszystko

Zmienia w mig



Tu da koncert

Tam zaśpiewa

Dźwięki nuty

Niesie wiatr


I choć tak

Jest zawsze blisko

To ów los jakże

Odmienny

Jakże inny od Twojego

Nasz Piekarzu

Nestorze Zygmuncie

Zygmuntowską Kolumną

Przy Dzieży trwasz

Przy Piecu trwasz

I na całe Miasto Gdańsk

Codziennie wyprawiasz

Swoje jakże polskie

Kolejne wypieki

Chleby bułeczki

I całą galerię ciast



I kiedy chwila

Chwila wytchnienia

Zatrzymujesz się

Nad tym Wypiekiem

Jak nic

Myślałeś że pójdzie

Twoją mocną drogą

Stanowczo

Lojalnie

Krok w krok za Tobą

Lecz jakże inną drogą

Zapragnął iść



A może jakaś to

I prawidłowość

Chociaż to takie

I nostalgiczne

I bezwzględne

I czasem nawet smutne

A może ów Twój Wypiek

Twój Syn Bartek

Mistrzu Zygmuncie

Li tylko po to

By jednak znaleźć


Tę zatraconą

Piekarską nutę

I uparcie jej szuka

Szuka na całym świecie



A Twój Piec dalej

Idzie pełną parą

I to nawet wbrew

Wszystkim


Nieprzychylnym czasom

Bo mówisz że to przecież

Nie może być

Codziennie chleb

Z Piekarni i Cukierni

Teresa i Zygmunt Spadlińscy

Codziennie musi

Jeść całe Miasto

Miasto Gdańsk

I tak przy piecu

I w biurze kantorku

Gdzie co dzień tyle pilnych

I bardziej pilnych spraw

Już przecież tyle

Tyle lat przebiegło



I patrzysz z dumą

Na tę Nutę

Nutę którą coraz liczniej

Poznaje cały świat

I która czasem

Zagości i w Polsce

Która jakże nie z Tobą

Bo w innej profesji

Jakże w innym fachu

Ale jakże gdziekolwiek jest

Jakże jednak

Jakże jednak

Przy Tobie trwa



I pewnie nieraz

W swoim kręgu mówi

Że jego nuty

Dlatego są tak gorące

Albowiem są prosto

Z tego Ojcowskiego Pieca

I dlatego są takie inne

Są takie smaczne

Że aż chrupiące



I tak każdy Twój wypiek

Ma swój własny świat

Ma swoje miejsce

Na swojej

Zygmuntowskiej Kolumnie

Wysoko ponad poziom

I w swoim czasie

I ponad czas

I ze zrozumieniem

Iście Sokratesa

Patrzysz na to wszystko

Jakże oporny

I jakże odporny

Na czas przemijania


Całe dziesiątki lat

Przy swojej Dzieży

I przy swoim Piecu


Trwasz

Trwasz

I trwasz

Tu gdzie Gdańsk

Gdzie Brzeżno

Gdzie Ulica Chocimska

Gdzie nawet czas

Stoi w miejscu

Gdzie li tylko od czasu do czasu

Wpadnie znienacka

Ów sztorm wprost z Bałtyku

I przy twojej Piekarni

Powywraca co nieco

By do jakichkolwiek przemian

Chociaż pozornie

Było bliżej niż blisko



  




I dziwisz się 
Jakże mocno

Że w tym miejscu

Jakże zastygły jest

Ów cały Gdańsk

Iście zakalec

Jakże ciągle ów

Chleb niedopieczony

A ciasto z gumy wprost

Wepchnięty siłą

W receptury hipermarketów

Aby aby

Aby być

Aby jakoś trwać



I jakże często mówisz

Sam do siebie

Że to jest przecież

Nie Twoje dzieło

Ale tej błazenady

Coraz więcej i więcej

Że aż zalewa

Twój cały świat



Ale na szczęście jest

Twój Syn Bartek

I z tylu stolic świata

Chociaż śpiewa

Śpiewa na Twoją

Piekarską Ojcowską

Nutę

A nuty płyną

Z Duchem Twojego

Ojcowskiego Pieca

Płyną

Płyną

Na cały świat



Wypiec ten Bochen

Żeby jeszcze śpiewał

To dopiero

Jest ten Cud

By po świecie

Jeszcze fruwał

Jeszcze radość

Światu niósł



Ilustracje
Z Albumu Bartosza Spadlinskiego


Archiwum Internetowe
Grzegorz Kabziński
 Stanisław J. Zieliński
 Tekst

Stanisław J. Zieliński, 3.03.2017 r